Weronika P.O.V
Nagle usłyszałam huk na dole a dokładniej silne trzaśnięcie drzwiami..
Natychmiast zerwałam się z łóżka..
Powoli krocząc ku drzwiom..
Nacisnęłam klamkę i wyszłam na korytarz jego matka stała cała zalana łzami..
Nie wiedziałam co się dzieje..
Byłam wystraszona albo i przerażona..
Czułam niepokój z jej strony..
Tylko czym on został wywołany?
~ Boże Pattie co Ci się stało?
~ Mi nic..
Pociągnęła nosem wycierając spływające po policzkach łzy..
~ To komu?
Mogło się stać wszystko ale nigdy nie przypuszczałabym że to co mi powie zniszczy wszystkie moje plany stawiając na nich nowe priorytety..
~ Justin on .. - zaszlochała patrząc na mnie tymi oczami.. - on próbował popełnić samobójstwo ..
W moich oczach zebrały się łzy a świat zaczął mi wirować..
~ To nie może być prawda..
Cichy szept wyrwał się z moich ust..
~ Jest w szpitalu Saint John's Health Center**
Wtedy poczułam jak mój świat się zawala w jeden sekundzie poczułam jakbym ja umarła..
Wiedziałam jedno..
Muszę się z nim zobaczyć..
Natychmiast..
~ Jadę do niego..
~ Jadę z Tobą..
Powiedziała jego matka..
Przytaknęłam głową..
Chwyciłam bluzkę i na nogi założyłam buty po drodze chwytając kluczyki..
Wsiadłam do auta po chwili to samo zrobiła kobieta i natychmiast udałam się w kierunku szpitala..
Nie myślałam teraz racjonalnie..
Przed oczami miałam tylko jego twarz..
W oczach zebrały mi się łzy na samą myśl o tym..
Powoli spływały w dół po policzkach..
To moja wina...
Wiedziałam już gdzie teraz muszę być...
~ Jesteśmy..
Powiedziała jego matka..
Natychmiast jak poparzona wysiadłam z samochodu i w pośpiechu go zamykając..
~ Na którym piętrze leży ?
Zapytałam wchodząc do szpitala..
~ Drugie piętro dwieście sześć ale nie wpuszczą Cię leży na Oiomie..
~ Będą musieli..
Podbiegłam do windy ignorując wścibską recepcjonistkę..
Wsiadłam do windy a matka szatyna rozmawiała z kobietą ..
Pojechałam na dane piętro migiem wysiadając i szukając sali..
Białe drzwi 206...
~ To tutaj..
Podeszłam biorąc głęboki wdech..
Gdy miałam już pchnąć drzwi z nich wyszła średniego wieku kobieta ..
~ A pani czego tutaj szuka?
~ Co z nim?
~ Pani jest kimś z rodziny?
~ Tak! Wpuśćcie mnie do niego!
Podniosłam ton głosu i próbowałam ją ominąć jednak nie pozwoliła mi wejść..
~ Kim Pani jest dla niego ?
~ Skończcie pierdolić tylko dajcie mi do niego wejść !
~ Proszę się uspokoić to szpital, inaczej będę zmuszona wezwać ochronę..
~ Niech Pani nie przesadza chcę wejść do niego!
Zamiast się kłócić mogłaby mnie wpuścić wreszcie do niego..
~ To niech mi Pani odpowie na proste pytanie kim jest dla niego?
Wskazała głową na drzwi..
Szczęka opadła mi do ziemi a nawet i niżej o ile dałaby radę ..
~ Czy Pani do jasnej anielki jest tak za przeproszeniem tępa czy udaje? Nie poznaje mnie Pani? Jestem jego kobietą, jego żoną i mam prawo do niego wejść a Pani ma gówno do gadania!
Otworzyła szeroko oczy nie dowierzając..
~ Zdziwiona? Trudno a teraz przepraszam ale idę do Mojego Męża..
Dodałam nacisk na dwa ostatnie słowa..
~ Poczekaj!
Usłyszałam za sobą głos..
Należał do Pattie..
~ Wejdę z Tobą..
Kiwnęłam głową a pielęgniarka bez słowa odeszła pozwalając nam wejść ..
~ O co się kłóciłyście?
~ Nie chciała mnie wpuścić ..
~ Bo nie jesteś jego rodziną..
~ Od dzisiaj jestem jego żoną..
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem..
~ Nie rozumiem..
~ Jestem jego żoną..
Powiedziałam a uśmiech wkradł się na moje usta..
~ Rozumiem..
~ Dziękuję..
Kiwnęła na znak zrozumienia i weszłyśmy..
Jednak tak szybko jak mój chwilowy uśmiech się pojawił tak samo szybko zniknął..
Spojrzałam na łóżko a tam leżał on..
Pod maszynami..
Łzy zebrały się w moich oczach by po chwili spłynąć po policzkach..
Przymknęłam powieki by nie wypuścić ani jednej słonej kropli cieczy..
Spojrzałam na jego matkę która trzymając go za dłoń płakała nie będąc w stanie powstrzymać łez..
~ Co on zrobił?
Wyszeptałam i ukucnęłam z drugiej strony łóżka patrząc na jego spokojny wyraz twarzy..
~ Wziął proszki nasenne upił się i próbował podciąć sobie żyły..
Usłyszałam głos za nami..
Do sali wszedł lekarz..
~ Pani mąż miał trochę szczęścia że matka go znalazła bo chwilę dłużej i by go nie było wśród nas..
~ Wyjdzie z tego?
~ Miał płukanie żołądka by oczyścić jego organizm z leków i został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną..
~ Kiedy będziecie go wybudzać ?
Pytanie za pytaniem opuszczało moje usta..
~ Nie długo powinien się wybudzać jak jego organizm znowu nabierze sił..
~ Rozumiem..
~ Proszę zachować ciszę..
~ Obiecuję..
Posłałam mu wymuszony uśmiech..
Wychodząc z sali spojrzał jeszcze raz na nas i odezwał się do mnie..
~ Jeśli Pani chce zrobię wyjątek i może Pani przy nim siedzieć w nocy..
~ Dziękuję..
~ Jednak gdyby coś się działo proszę od razu mnie powiadomić..
~ Dobrze..
~ Jest silny, da radę zrobi to dla państwa ..
Położyłam dłoń obok jego chcąc go dotknąć jednak tego nie zrobiłam..
~ Chwyć go za dłoń..
Dodała mi otuchy swoim uśmiechem..
~ Nie mogę..
Wyszeptałam..
I wstałam siadając na kanapie wpatrywałam się w jego twarz..
~ To moja wina..
Powiedziałam..
A łzy zaczęły spływać po moich policzkach..
~ Moja wina..
Powtórzyłam..
~ Kochanie nie mów tak..
Próbowała mnie pocieszyć..
~ Pattie Ty nic nie rozumiesz..
~ To mi to wyjaśnij ..
~ Zbyt wiele mu powiedziałam załamał się i stało się.. Przeze mnie.. Jestem idiotką.. To moja wina.. Gdyby nie ja..
Przerwała mi..
~ Nawet nie kończ bo nie chcę tego słuchać .!
Podniosła głos..
~ Zrozum gdyby nie ja nic by mu się nie stało.!
Zaszlochałam..
~ Uspokój się jak się obudzi to porozmawiacie..
~ Nie ja nie mogę tu być jak się obudzi..
Zaczęłam panikować..
~ Poczekaj tutaj przyniosę Ci wody..
~ Dobrze..
Wyszła z sali a ja natychmiast usiadłam obok niego teraz nie mając oporów by chwycić go za dłoń..
Wiedziałam że i tak nie będzie o tym wiedział..
~ Nie wiem co mogę Ci teraz powiedzieć.. I tak wiem że tego nie słyszysz i chyba nawet to i lepiej.. Nie wiedziałam że tak moje słowa na Ciebie podziałają.. Przykro mi.. Mam nadzieję że wiesz że to nie tak? Nie jest tak że Cię nienawidzę, że odbiorę Ci dziecko.. Nie mam zamiaru odbierać mu taty..- łzy zaczęły mi cieknąć po policzkach.. - To nie tak , wszystko to jest przypływem złości..
~ On na pewno o tym wie..
Wtrąciła się jego matka..
~ Weź to Ci pomoże..
Podała mi tabletki a ja ufając jej wzięłam je..
~ Dziękuję..
~ Pomogą Ci się uspokoić i wyciszyć..
Kiwnęłam głową..
~ Zostaniesz tutaj?
~ Oczywiście..
Odpowiedziałam momentalnie..
~ A co z dzieckiem?
Teraz sobie przypomniałam o dziecku..
~ Moja mama się nim zajmuje..
~ Nie tęsknisz?
Zaczęła mnie podejrzanie wypytywać..
~ Tęsknie od dnia kiedy wsiadłam do samolotu..
Zaszlochałam..
~ To czemu tu jesteś?
Zapytała..
Zdziwiło mnie to pytanie ponieważ się go nie spodziewałam..
~ Nie potrafię Ci odpowiedzieć dlaczego..
Odpowiedziałam zgodnie z prawdą..
~ Kochasz go?
Zapytała znienacka ..
W moich oczach zebrały się łzy a przez głowę przeleciały wszystkie wspomnienia dobre i złe których było wiele..
Jego zdrady , ciągłe kłamstwa , oszustwa , zamydlanie mi oczu..
Jego ciepło , serce , oczy..
Wszystko stanęło mi przed oczami ..
Całe nasze życie jakie razem ze sobą przeżyliśmy ..
I to co mogłoby być..
~ Odpowiedz mi .. - powiedziała poważnie i wiedziałam że czeka na szczerą odpowiedź.. - Kochasz go?
Wzięłam głęboki wdech wypuszczając go ze świstem przymykając oczy następnie spojrzałam na nią uchylając powieki i zebrałam się na odpowiedź..
Szczerą odpowiedź..
~ Kocham go nad życie..
~ Więc dlaczego odeszłaś?
~ Bo nie miałam innego wyjścia.. Zranił mnie , zdradził , okłamywał i to wszystko nie tylko raz..
Podniosłam ton głosu..
~ Ciii.. spokojnie ja tylko pytam..
Powiedziała spokojnie..
~ Nie potrafię sobie poradzić z tym wszystkim..
Wreszcie wydusiłam coś z siebie..
~ Opowiedz mi wszystko ..
Wzięłam oddech powietrza i zaczęłam mówić..
~ Nie umiem pogodzić się z tym jak mnie zdradził to strasznie boli , ile razy mnie okłamywał a szczerość i zaufanie to podstawa w związku czego on nie potrafił zrozumieć kochałam go nad życie kocham jeszcze mocniej nie umiem o nim zapomnieć jest moją drugą połówką z którą chciałabym być do końca swoich dni z którym cieszyłabym się z dzieci wnuków patrząc jak się słodko bawią wymyślać im zabawy spędzać z nimi czas a przede wszystkim kochać się z dnia na dzień coraz mocniej nie rozstawać nawet na minutę z którym mogłabym się nudzić w dzień leżąc na łóżku i śmiejąc się z głupich kawałów czy patrząc w sufit słuchać jego komplementów..
Po moich policzkach ponownie spływały łzy..
~ Masz w sobie wiele żalu do Justin'a bolą Cię te wszystkie przykre chwile które przez niego przeszłaś ale w głębi serca kochasz go najmocniej na świecie nie jest Ci obojętny i nigdy nie będzie a zwieńczeniem waszej wielkiej miłości jest właśnie Philip..
Powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy..
A ja zaczęłam składać fakty...
Justin P.O.V
Wiele nie myśląc zapłaciłem za siebie i wybiegłem za nią jednak zniknęła mi z widoku.. Wróciłem do siebie do domu wyciągając z barku dwie butelki wódki w między czasie znalazłem tabletki i do ręki wziąłem nóż wszystko położyłem na przeciwko siebie..
Po kilku godzinach opróżniłem dodatkową butelkę alkoholu łyknąłem proszki popijając alkoholem, nie dbałem o to że nie miesza się leków z procentami miałem to w dupie..
Chwyciłem w dłoń telefon i wysłałem do niej ostatniego sms'a..
Ten sms był ostatnim jaki do niej wysłałem..
Obiecałem że więcej mnie nie ujrzy więc postanowiłem dotrzymać danego jej słowa..
Nóż widniał już w mojej dłoni szybkim ruchem zrobiłem kilka głębokich cięć..
Szkarłatna krew spływała ciurkiem po mojej dłoni a ja poczułem jak odpływam..
Następnie przed oczami miałem już tylko ciemność..
* Kilka godzin później *
Mimo zamkniętych powiek czułem jak ostre światło razi moje oczy..
Próbowałem poruszyć dłońmi, stopami czymkolwiek..
Ale nie byłem w stanie..
Usłyszałem tylko znajomy głos, jednak nie byłem pewny do kogo on należy..
Nie wiedziałem nic..
Gdzie jestem co się ze mną dzieje czy jeszcze żyje..
Bo z tego co pamiętam to po rozmowie z nią załamałem się i postanowiłem upić i odebrać sobie życie..
Najwidoczniej moja próba samobójcza była za słaba albo ktoś mnie na moje nieszczęście uratował..
~ A co jeśli on już się nie wybudzi doktorze?
Zaszlochała kobieta o znajomym mi głosie..
~ Wybudzi się spokojnie jego organizm musi nabrać sił a wtedy to się stanie dobrze pani wie że gdyby chwilę później się tam zjawiła syn by nie żył..
Moja mama..
To był głos mojej matki..
Ona mi pomogła..
Nie prosiłem jej o to..
Gdybym nie chciał umierać chyba bym nie chciał się zabić..
Ale mogłem to przewidzieć..
Jednak nie przewidziałem tego że mnie uratują..
Zastanawiam się teraz co chciałem tym uzyskać?
Może respekt w jej oczach?
Może odzyskać jej miłość?
Może odzyskać jej szacunek?
Jej wiarę?
Jej serce?
Może po prostu chciałem odzyskać ją całą?
Jednak nie stało się to..
Nie mam dla kogo walczyć..
Nie mam dla kogo żyć..
Ja chyba zostałem spisany już na straty..
Nigdy jej nie odzyskam, ona mnie nienawidzi..
Jestem nikim w jej oczach..
Przejebałem wszystko co miałem..
Wiem że ona już nie wróci..
Straciłem ją na zawsze i nigdy nie odzyskam..
Wygarnęła mi to co chciała odbierze mi dziecko a ja zostanę sam..
Bez niej, bez dziecka, bez miłości, bez szczęścia..
Nie mam już szans na bycie szczęśliwym..
Bo moje szczęście odeszło razem z nią...
PROSZĘ O KOMENTARZ PO PRZECZYTANIU !
CZYTASZ? = KOMENTUJESZ!
~ Veronica Bieber..